Nela usłyszała głos Jackson'a po drugiej stronie korytarza. Wołał tak
na nią odkąd przyszła do szkoły w tej czarnej koszulce z napisem "baby
girl". Od tamtego czasu Wang to wykorzystywał, najczęściej w celu
dokuczenia przyjaciółce. Wiedział, że tego nie znosiła, zawsze była twarda,
odważna, bardziej męska niż większość chłopców z ich rocznika. W końcu nie bez
powodu do tej pory nazywał ją "Chłopem". Chociaż od jakiegoś czasu
Nela miała wrażenie, że za bardzo przyzwyczaił się do nazywania jej w nowy
sposób. Czasami robił to machinalnie, jakby miała tak na imię.
Obejrzała się dookoła niepewnie, sprawdzając, czy ktoś na nich patrzył
w tamtym momencie.
- Musisz tak na całą szkołę? - mruknęła, niezadowolona, kiedy stanął
przy niej.
- Od kiedy obchodzi cię opinia innych? - zapytał, unosząc jedną brew.
- Nie obchodzi mnie, ale... - westchnęła. - Przestań już tak mnie
nazywać, nie podoba mi się to.
- Nie rozumiem, dlaczego - powiedział, rozbawiony. - Skoro tego nie
lubisz, to dlaczego ubrałaś wtedy tamtą koszulkę?
Bo raz w życiu chciała poczuć się dziewczęco! Nawet jeśli koszulka
sama w sobie była może mało urocza, to jej napis sprawiał, że gdzieś wewnątrz
niej rozkwitał maleńki, różowy kwiatuszek i przez chwilę czuła się delikatną.
Puki ten idiota nie zobaczył jej w tym i zaczął się z niej śmiać. Nie dziw, z
drugiej strony, że nie potrafił zrozumieć, dlaczego to założyła - od dziecka
chciała być chłopcem. Zachowywała się, jak chłopiec, grała w piłkę i war
craft'a, trzymała się z chłopcami, jeździła na desce, nawet myślała, jak
faceci. Skąd nagle "baby girl"? Dla niego wydawało się to komiczne.
- Dobra, streszczaj się - bąknęła, wywracając oczami. - Po co
przylazłeś?
Przez chwilę milczał i patrzył na nią tak, jakby poczuł się urażony.
Ale to nie trwało długo, w końcu to Jackson. Odchrząknął i uśmiechnął się do
niej, jak gdyby nigdy nic.
- Daj mi korki - powiedział, uśmiechając się ciągle, niczym Squirtle z
Pokemon'ów.
- Z czego?
- Z niemieckiego.
- Z niemieckiego? - powtórzyła zdziwiona.
Właściwie pytanie, jak każde inne, czasami na korytarzach liceum się
takie obijają o uszy. Z tym, że szkoła, do której uczęszczali Jackson i Nela,
leżała w środku Seulu. W Korei Południowej. W Azji. Po co mu tam niemiecki?
Japońki, chiński, okej! Tego uczą się dzieciaki w podstawówce i gimnazjum, ale
niemiecki?
Jackson może nie wygląda, ale jest jednym z najlepszych uczniów na
swoim roku. Uczy się tak dobrze, jak dobrze gra w kosza i bawi znajomych. Jest
lubiany, popularny, przystojny i zna pięć języków. Koreański, chiński i
angielski płynnie, podstawy francuskiego i japońskiego, a teraz zaczyna z
niemieckim. Wszystko przez to, że chce dostać się na studia lingwinistyczne -
stara się poznać jak najwięcej języków. I tak już ma zapewnione tam miejsce,
ale jeśli nauczy się jeszcze niemieckiego, będzie mógł jeździć do środkowej Europy.
Dlatego robił ten kurs internetowy. Ale nie radził sobie z wymową. A,
że Nela pochodziła z Europy, znała podstawy niemieckiego, miała to kiedyś w
szkole i słyszała, jak wymawiać. Była jedyną osobą, która mogła mu pomóc.
- No tak, musisz mi powiedzieć, jak się wymawia niektóre słowa, bo za
tydzień mam sprawdzian ustny i sobie nie poradzę.
- No... ale co ja będę z tego miała? - zapytała, chwytając za ramiona
swojego plecaka.
- Co? - mruknął zaskoczony.
- Co mi dasz w zamian?
- Nie wiem... oddam w naturze - zażartował, puszczając jej oczko na
końcu. Chociaż może wcale nie żartował?
- Zapomnij, nie chcę twojej natury - syknęła, odwracając się w na
pięcie w stronę swojej klasy.
- Ale moja natura jest ekstra! - zawołał ze śmiechem, idąc tuż obok
niej.
- To się sam nią baw.
- Dobra, czekaj - zatrzymał ją, chwytając w łokciu. - Kupię ci mięsko
- zaproponował, ale widząc, że jeszcze nie do końca ją przekonał, musiał
wymyślić coś jeszcze. - To dorzucę jeszcze Im Jaebum'a.
- C-co? - Trafił w dychę. Jaebum to jedyny facet, o jakim Nela mówiła
inaczej niż o wszystkich pozostałych. Jaebum, to przyjaciel Wang'a, kapitan
szkolnej drużyny koszykarskiej i najprzystojniejszy trzecioklasista w liceum.
Pół szkoły wodziła za nim wzrokiem, włącznie z Nelką, chociaż ona nigdy nie
przyznała się do tego tak otwarcie.
- Umówiliśmy się na oglądanie meczu u mnie w domu jutro, a potem ma
zostać na noc - wytłumaczył. - Też możesz wpaść. - Nelka zawahała się. - To
jak? Stoi? - zapytał, a dziewczyna po chwili pokiwała głową.
***
O siódmej wieczorem Jackson zawitał w pokoju Neli. Oboje mieszkali w
akademiku szkolnym, jako, że byli spoza kraju. Dlatego, kiedy Nela wygoniła
swoje dwie współlokatorki na noc, nie musiała się obawiać, że jeszcze rodzice,
albo natrętne rodzeństwo będą chcieli im przeszkadzać. A dlaczego tak późno?
Ano dlatego, że Jackson właśnie o tej porze kończył trening.
Usiedli na łóżku dziewczyny i utopili nosy w zeszycie Chińczyka.
- No dobra, to z czym masz problem? - Wyglądało na to, że rozumiała
wszystko, co miał tam napisane i nie widziała najmniejszych trudności.
- Nie wiem, jak to przeczytać - odparł, pokazując palcem na słowo
"viel", oznaczające 'wiele'.
- Fil - powiedziała od razu.
- Ale tu jest "v".
- Tak, ale czyta się jak "f" akurat w tym słowie.
- No dobra, a to jak się czyta? - Wskazał na "will".
- Wil.
- Ale to jest bez sensu - mruknął.
- Dlaczego?
- Bo tu jest double-u, a nie "v". A po angielsku
to się czyta jak "ł" - próbował jej wytłumaczyć, na czym polegała
cała trudność.
- Ale to nie jest angielski.
- Ale angielski alfabet.
- Nie jest angielski - pokręciła głową. - Jest łaciński, cała Europa
łacińska go używa.
- No, ta, właśnie tego słowa mi zabrakło, mniejsza o to. Dlaczego to
się tak beznadziejnie wymawia?
- Bo tak, musisz to po prostu zapamiętać. - Wzruszyła ramionami. Przez
moment patrzył na nią w milczeniu, by w końcu znowu wrócić wzrokiem do zeszytu.
- A to? Jak? Wejl? - spróbował sam, jednak nie wyszło mu
najlepiej.
- To się czyta wajl.
Po tym, jak wszystko mu wyjaśniła i zaprezentowała, kazała mu
powtórzyć. Radził sobie z każdym słowem z osobna, ale gdy powiedziała, by
wymówił trzy kolejno po sobie, wtedy dopiero zaczęły się schody.
- Wajl, Wjel...
- Nie, źle - jej ton stał już się głośniejszy ze zniecierpliwienia.
- Wajl, wil, fil.
- Wajl, wil, wil.
- Fil...
- Wil...
- Fil, Jackson, fil! - warknęła, wyprowadzona z równowagi. - Fil, jak
uczucia po angielsku, jak "feel". Fil...
- Feel?
- No, ale bardziej twardo.
- Feel, jak, kuźwa, bardziej twardo? - Już nawet i on się denerwował.
Ten język chyba ma to do siebie, że ludziom ciśnienie skacze, gdy tylko go
słyszą.
- No po prostu, kuźwa, nie wiem no - Takich emocji dziewczyna jeszcze
w życiu nie czuła podczas uczenia się niemieckiego. - Po prostu musisz. Patrz,
patrz mi na usta! - Złapała go za ramiona obracając w swoją stronę i wskazała
palcem na swoją buzię. - Wajl, wil, fil. Wajl, wil, fil, czaisz?
- Pokiwał głową, patrząc na jej wargi, ale wcale nie wyglądał, jakby chwytał.
Raczej, jakby coś go hipnotyzowało. - Wajl, wil, fil, powtórz.
- Wajl, wil, kiss... - mruknął, zapatrzony w jej
wargi.
- Co? - bąknęła, zdezorientowana.
- Kiss... fis..FIL! - poprawił się, potrząsnąwszy głową.
- No... tak, dobrze - powiedziała z niepewnym uśmiechem. Wbiła wzrok w
zeszyt Jackson'a i przez chwilę panowała niezręczna cisza. Próbowała się skupić
na pomocy, której oczekiwał od niej chłopak, ale w ogóle nie mogła wrócić
myślami do powodu, dla którego ją odwiedził. - Ty, ale co ci odwaliło z tym
pocałunkiem? - zapytała w końcu, patrząc na niego pytająco, nie rozumiejąc, jak
mógł się tak pomylić.
- Nie wiem, tak wyszło - wzruszył ramionami.
- Jak mogło ci to "tak wyjść"?
- Normalnie, no patrzyłem ci na usta i i i i - znowu popatrzył wtedy
na jej wargi i westchnął, umieszczając spojrzenie na jej oczach. - Nie ważne.
- Właśnie, że ważne! - Gdy odwracał spojrzenie, pociągnęła go za
rękaw, by znowu na nią spojrzał. Nie mogła pojąć tego, co tu się przed chwilą
stało. Prędzej pomyślałaby, że Wang Jackson jest gejem, niż, że jemu jakaś
część jej ciała skojarzyła by się z czymś... takim. - Jackson? Przyjaźnimy się
chyba?
- Też tak słyszałem - może nie odwracał głowy, ale wzrok i owszem.
Nela znała chłopaków, wiedziała, co siedzi im w głowach, znała ich tok
myślenia. A z nim trzymała się od pierwszej gimnazjum, łączyła ich specjalna
więź. Zawsze na sobie polegali i ufali wzajemnie, pocieszali, wybaczali...
nawet przebierali się razem, bo nigdy nie przypuszczała, by Wang widział w niej
cokolwiek atrakcyjnego. Nigdy nie widziała, by patrzył na nią tak, jak przed
chwilą.
- Ale co to ma znaczyć? - Ściągnęła brwi ku sobie. - Że co, że... ja
ci się podobam? - zapytała, kładąc dziwny nacisk na "ja", przy czym
ostatnie słowa ledwo przeszły jej przez gardło. Nie dlatego, że się brzydziła
Jackson'a, skąd! Chociaż tak to właśnie wyglądało... ale ona czuła się po
prostu nieswojo, była speszona, zmieszana. Dziwnie to okazywała, ale no co
zrobisz?
- No - mruknął, patrząc na którąś ze ścian, a jego ton brzmiał tak,
jakby odpowiadał jej na to pytanie już setny raz w ciągu minuty.
- Ja pierdzielę - wypuściła z płuc powietrze. Miała wrażenie, że cały
świat jej się zawalił.
- A ja tobie nie? - spytał, jakby rozmawiali na najzwyklejszy temat we
wszechświecie. Jak w ogóle przenieśli się z niemieckiego do tego?
- Ty nie przeginaj - syknęła. - Ale jak to się w ogóle stało, co?
- Nie wiem, daj mi spokój - jęknął, kładąc twarz w zeszyt. Obydwoje
mieli świadomość, że ich przyjaźń to tylko przyjaźń. Poza tym Nela w związku? Z
chłopakiem?! To było takie nielogiczne, że ciężko to nawet sobie wyobrazić.
Chociaż od jakiegoś czasu Jackson nie miał już z tym problemu.
- Jak mam ci dać spokój? Jak ty sobie to wyobrażasz? - zaczęła,
zestresowana. A gdy była zestresowana, zaczynała gadać, jak najęta. - Jak to
będzie teraz wyglądało? W ogóle przylazłeś tu i siedzisz ze mną na moim łóżku i
kuźwa gapisz mi się na usta...
- Kazałaś mi - mruknął, ale chyba tego nie usłyszała, bo ani na
sekundę się nie zatrzymała.
-... i co ja mam myśleć? Przecież to jest niemoralne. I co z tym dalej
będzie? Jak mamy się niby dalej przyjaźnić?
- Normalnie - powiedział, podnosząc się znowu do siadu. - Nie chlap
tym ozorem, tylko mi tłumacz dalej - dodał albo znużony, albo wyjątkowo
zdołowany.
- Nie. - Skrzyżowała ręce na piersi. - Bo znowu mi się będziesz gapił
na usta i wyobrażał sobie nie wiadomo, co.
- No szlag jasny mnie trafi - zaklął, wznosząc oczy w górę, by na
końcu wbić zirytowane spojrzenie w przyjaciółkę. - Nie będę nic sobie
wyobrażał.
- Jakbym cię nie znała - prychnęła. - Dlatego teraz na mnie mówisz
"Baby Girl"? Pasuje ci to, bo możesz używać słodkiego pseudonimu?
- Nawet jeśli, to co? Nie podoba ci się to? - zapytał zdenerwowany. -
Jakoś wcześniej nie słyszałem, żebyś mi zakazywała na siebie wołać uroczymi
pseudonimami. - Przez chwilę trwała cisza. Nela obrażona, patrzyła w bok, a on
w swój zeszyt. - A w ogóle, jak już o tym rozmawiamy, to chcę powiedzieć, że
Jaebum to nie facet dla ciebie.
- Słucham? - Już miała zacząć zarzekać, że Im wcale jej się nie
podoba, tylko Wang sobie coś ubzdurał, ale wolała poprowadzić tę rozmowę w
innym kierunku. - Niby dlaczego?
- To jest dupek. Omamiłby cię, przeleciał, a potem zostawił -
powiedział, gestykulując rękoma w emocjach.
- A wy się nie kumplujecie? Dlaczego tak o nim mówisz? - zapytała
zdziwiona.
- Bo się kumplujemy - odpowiedział, kiwając głową. - Znam go. Kapitan
i przyjaciel z niego świetny, ale na faceta się nie nadaje. Zmienia laski, jak
rękawiczki, chcesz być kolejną rękawiczką?
- Odezwał się anioł... - prychnęła.
- Ja nigdy nie zrobiłem czegoś takiego żadnej dziewczynie! - Tu go
musiało zaboleć. I tu zatrzymała się Nelka.
- Czyli... nie spałeś jeszcze z żadną ze swoich byłych? - Bała się
zadać to pytanie. Bo może źle zdefiniowała ego wypowiedź? Może nie o to mu
chodziło?
- Nie - odwrócił od niej wzrok. - i jest mi przykro, że tak o mnie
myślisz.
- Oh... Przepraszam, w sumie nie zastanawiałam się nad tym nigdy. Z
góry założyłam, że ty... no...
- Jak dzwoniłaś i mówiłem ci, że oglądamy film u mnie, to znaczyło, że
na prawdę oglądaliśmy film - wytłumaczył, wciąż unikając kontaktu wzrokowego. -
Nic więcej.
- No, ale... nie chciałeś?
- To już inna sprawa.
- To dlaczego nie?
- Byłem wtedy niepełnoletni, a one jeszcze młodsze ode mnie. Nie
czułem się gotowy... i jakoś nie widziało mi się potem niańczyć dzieciaka i
dzwonić do rodziców w HongKong'u, żeby im obwieścić, że mają wnuka.
Myślała, że znała Jackson'a. Była przekonana, że potrafiłaby
przewidzieć jego reakcję w danej sytuacji, odczytać jego myśli. Tymczasem nie
zdawała sobie nawet sprawy z tego, jakie myśli miał o niej samej. Co więcej,
nie zdawała sobie sprawy nawet z tego, co sama czuła.
Szczerze mówiąc było to dla niej komfortowe. Mniej wiedzy - więcej
szczęścia. Jackson od początku był jej wytchnieniem. Takim ciepłym mieszkaniem,
do którego wracasz po ciężkim dniu, siadasz przy grzejniku owinięta kocem
i grasz w war craft'a na telefonie. Był jej przyjacielem, więc to
logiczne, że zawsze był przy niej, gdy tego potrzebowała. Gdyby nie on, byłaby
w Seulu zupełnie sama. Jej rodzice mieszkają w Europie, nikt z nią tu nie
przyjechał. Myślała, że to po prostu bardzo mocne przywiązanie do niego
sprawiało, że czuła smutek i złość, gdy podrywał kolejną dziewczynę, gdy szedł
na następną randkę, gdy znowu się zakochiwał. A teraz, kiedy powiedział jej, że
jest nadal zupełnie czysty odczuła ulgę. Jakby grube sznury zostały zdjęte z
jej serca.
- Poza tym chciałem to zostawić dla kogoś, kogo pokocham - dodał po
chwili ciszy.
- Znaczy, że nie kochałeś żadnej z nich? - zapytała, chociaż znała
odpowiedź. - To po co z nimi byłeś?
- Bo tak mi się wydawało - odpowiedział, patrząc na zeszyt zamiast w
oczy Neli. - Wydawało mi się, że skoro moje serce biło przy nich szybciej, to
już miłość. Ale... - powoli podniósł na nią swoje oczy. - to przy tobie zawsze
było mi najcieplej. I przy tobie czułem się na prawdę kochany i potrzebny.
- Nawet jak cię wyzywałam od idiotów? - sarknęła z lekkim
rozbawieniem.
- Nawet - uśmiechnął się do niej szeroko. - Bo wiem, że to twój sposób
na okazywanie uczuć. Nie wszystkich tak wyzywasz, to przywilej.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, opuszczając głowę w dół. I znowu przez
chwilę panowała cisza.
- Nela - usłyszała w końcu, więc popatrzyła na chłopaka przed sobą.
Patrzył na nią niepewnie, ale z iskierką nadziei. – Wiem, że to dla ciebie nowe
i pewnie jesteś na mnie zła, ale... możesz dać mi szansę? A jeśli nie, to
zapomnijmy o tym i dalej się przyjaźnijmy. Proszę.
Dziewczyna pokręciła głową na boki, patrząc w dół. Coś ukłuło go w
sercu.
- Nie da się czegoś takiego zapomnieć.
- T-to co teraz? – Prawdopodobnie pierwszy raz w życiu się zająknął.
Chyba nie zdawał sobie wcześniej sprawy z tego, co jego pierwsze słowo w tym
temacie (czyli "no") może spowodować. – To już koniec? Mam wyjść i
nigdy nie wracać?
- Nie? – popatrzyła na niego, jak na idiotę. – Przyjaźnimy się,
debilu.
Zwiesiła nogi z łóżka w dół. Po chwili do jej krótkich nóg dołączyły
nieco dłuższe Wang'a. Nagle zrobiło jej się dziwnie duszno, gdy z
zainteresowaniem badała wzrokiem swoje poszarzałe skarpetki. Jakoś nie mogła
podnieść na niego wzroku.
- Nie będzie to dla ciebie trudne? - spytał.
- Pewnie będzie - mruknęła. - Ale to nie ma znaczenia, gdy się
przyjaźnimy. Jesteś tu moim jedynym obowiązkiem i... chce o niego dbać.
Niby nie powiedziała nic, co mogło wzbudzić w nim nadzieję a raczej ją
zabić, bo stwierdziła, że ich przyjaźń jest ponad wszystko, nawet jego uczucia,
to coś w nim jednak wprawiło serce w szybszy rytm i wielki uśmiech na twarzy.
Jakkolwiek... jednak był dla niej ważny. Nawet bardzo.
- A... mogę dalej mówić na ciebie "Baby girl"?
○●○●♡●○●○
Dni mijały. Dzidzia i Jackson tym mocniej zacieśnili więzi między
sobą. Częściej pomagali sobie w nauce, co niestety nie zawsze kończyło się
dobrze. Czasami tak przy tym się kłócili, że ludzie wokół mieli ich dość. Ah,
warto również wspomnieć, że przestali uczyć się sam na sam w pomieszczeniu, że
względu na to, co wydarzyło się tamtego wieczora. Jackson sam wyszedł z takową
inicjatywą. Nie chciał, by cokolwiek przykrego stało się jego dziewczynce,
szczególnie z jego strony, czemu wolał zapobiec, niż później łatać rany.
Do końca liceum przetrwali jako nierozłączna para. I choć wszyscy
wokół myśleli, że zaczęli ze sobą chodzić, to oni w tym czasie budowali coś
znacznie głębszego. Coś, czego w jeden wieczór na randce w kinie albo barze nie
da się zbudować.
Przyszedł w końcu czas studiów. Jackson wysłał swoje papiery na
lingwinistykę, a pewnego dnia przyszedł do niej, gdy akurat pakowała swoje
rzeczy w pokoju.
- Nela, Neluniu, Kornelko moja! Ty wiesz, że twoje imię brzmi jak
nazwa kwiatu? - wolał, wbiegając do pomieszczenia i stając na przeciw niej.
Jego uśmiech nieco zmalał, gdy zobaczył na wpół załadowaną walizkę. - Już się
pakujesz? - Pokiwała głową lekko, uśmiechając się jakoś tak niemrawo. - W
każdym razie... dostałem się! Dostałem pismo, że mnie przyjęli!
- Serio? - ucieszyła się. - Pokaż mi!
- Ah, no... Zapomniałem go wziąć z pokoju z tych emocji. Ale możesz
iść tam ze mną, chodź - powiedział, łapiąc ją za rękę, na co ta zaprotestowała
i pozostała w miejscu.
- Poczekaj, musimy porozmawiać.
Wtedy przyjrzał jej się uważniej. Próby zakrycia zdenerwowania
uśmiechem niezbyt pomagały, dlatego spoważniał na moment.
- Powiedz mi... czy to, co do mnie teraz czujesz... to dalej to, co mi
powiedziałeś jakiś czas temu...
- To znaczy kiedy? - zapytał, przekrzywiając głowę na bok.
- Nie żartuj sobie teraz, to ważne.
- Nie żartuję, wiele rzeczy ci mówiłem...
- Dobra! - podniosła głos zestresowana, zirytowana i zniecierpliwiona.
- Chodzi mi o ten wieczór, kiedy przylazłeś z tym cholernym niemieckim i
wyznałeś mi swoje uczucia.
- Oj... zaraz 'wyznałeś' - mruknął, łapiąc dłonią za swój kark. - Sama
na to wpadłaś, ja tylko przytaknąłem.
- Boże, jaki ty jesteś wkurzający... - syknęła. - Dlaczego się
łudziłam, że weźmiesz to na poważnie?
- Dobra, przepraszam - powiedział ze śmiechem, dotykając jej ramienia
na pocieszenie. Co dziwne, dziewczyna automatycznie się uspokoiła i nawet nie
próbowała go odepchnąć. - O co chodzi? - Tym razem jego głos był poważny, ale
ciepły i kojący.
- Czy ty dalej czujesz to samo, co wcześniej?
- Do ciebie?
- Nie, kuźwa, do Jaebum'a...
- A, to tak--
- Skup się, do cholery!!! - wrzasnęła, uderzając go w ramię. Dosyć
mocno, aż syknął z bólu i się za nie złapał. - Możesz mi normalnie
odpowiedzieć? Czujesz do mnie to co wtedy? - Zagryzł wargę, przyglądając jej
się. Nie był teraz pewny, co miała zamiar zrobić. Za wszelką cenę chciał
uniknąć zranienia i swojego i jej.
- Czy to jak teraz ci odpowiem na to pytanie będzie miało poważne
konsekwencje? - zapytał.
- To zależy. Odpowiedz wreszcie...
- No to... to nie.
Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc. Zaczęła oddychać szybciej, a
jej oczy się zaszkliły. Nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Miało być
romantycznie, jak w dramach, jak w filmach! Dlaczego on zawsze wszystko
psuje?
- Kłamiesz... - szepnęła, podchodząc do niego bliżej i kładąc dłonie
na jego ramionach. Patrzyła mu wszystko oczy, kiedy z jej własnych płynęły łzy.
Chłopak nie miał pojęcia, co się działo. Był przerażony jej zachowaniem,
myślał, że coś ją boli, albo... albo nie wiedział nic.
Nagle, zupełnie niespodziewanie (no przynajmniej on się tego w ogóle
nie spodziewał) Nela złapała za jego kark i przyciągnęła go w dół, łącząc ich
usta ze sobą. Po chwili przerwała to, odsuwając się delikatnie.
- Ja... ja... - dukał, zdezorientowany. - Znaczy ja... żartowałem?
- Co? - zapytała, sama zlekka zagubiona.
- Nie wie- nie wiedziałem co powiedzieć, nie chciałem cię stracić, nie
wiedziałem, że ty też...
- To znaczy... "żartowałeś"? - odsunęła się o krok w tył. -
To ja tu... ty gnoju pieprzony!
Na jej krzyk odskoczył w tył najdalej od niej, jak się tylko dało w
tym małym pokoiku.
- No ale przecież, osz w mordę! - Zrobił sprawny unik, widząc lecący w
jego stronę but. Przebiegł na drugą stronę łóżka, chcąc się schronić przed
gniewem Neli. - Przecież powiedziałem, że tak! Trochę się zakręciłem, ale lubię
cię, kocham nawet! Kocham całym sercem-- SHIT! - zaklął, oberwawszy drugim butem
prosto w policzek. - NELA!!! - Kiedy już podniósł wzrok na nią, zobaczył, że
siedziała na łóżku z opuszczoną głową. Powoli podszedł do niej i usiadł obok.
Nic nie mówił, tylko przytulił ją do siebie.
- Skończony idiota - wymamrotała w jego pierś. - Zawsze musisz sobie
ze wszystkiego robić jaja?
- Przepraszam - szepnął.
- Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztowało emocji i nerwów... -
Milczeli przez chwilę, uspokajając się w środku i badając sytuację.
- Na prawdę? - zapytał Jackson. - Ten pocałunek... to szczere?
- No.
I tak jedno "no" potrafi zmienić rzeczywistość dwojga
młodych ludzi. Z przyjaźni w miłość. Takie niepoprawne językowo słowo, tyle
głębokich uczuć.
A teraz, nie patrzcie dzieci, bo nasze gołąbeczki się całują! Chyba
czas wyjść z kamerą z tego pokoju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz